W świecie pełnym komercji, rośnie tendencja do inaugurowania każdej pasji kupowaniem wszystkich (rzekomo) niezbędnych gadżetów. Lekarz zalecił basen? Zaczynamy od nabycia najlepszych okularków, nowego kostiumu, rocznego karnetu i mnóstwa innych bajerów od zatyczek do nosa po wodoodporne słuchawki. A to wszystko jeszcze przed zamoczeniem stopy w wodzie. Podobnie jest w świecie wina. Drobiazgów, które oferuje rynek jest nieskończenie wiele. Tylko, które z nich są faktycznie przydatne i warto w nie zainwestować, a które są wyłącznie fanaberią?
Korkociąg, zwany również najlepszym przyjacielem sommeliera (lub kelnera), faktycznie jest podstawą, jeżeli chodzi o pasję do wina. Coraz więcej butelek jest co prawda zakręcanych, jednakże wciąż większość jest korkowana. W najbardziej bazowej formie korkociąg to śruba z uchwytem, natomiast już za kilkanaście złotych można kupić nieco bardziej złożony trybuszon. Dwustopniowy z nożykiem, wykonany ze stali zdecydowanie wystarczy byśmy mogli rozpocząć degustację.
Nie polecam przepłacania za korkociąg motylkowy czy inny „z bajerami” mającymi na celu pomóc nam w sprawnym otwarciu. Odpowiednie korzystanie z klasycznego trybuszona umożliwi nam odkorkowanie butelki bez żadnego kłopotu. Otwieracze, których unoszące się dźwignie podczas wkręcania należy następnie przechylić ku dołowi najszybciej się psują, a w dodatku zajmują dużo miejsca. Istnieją jeszcze tzw. wąsy, czyli eleganckie urządzenie, które swoją prostotą zapobiega kruszeniu się korka podczas otwierania. Polecam tym, którym zdarza się kosztowanie win nieco starszych, których zamknięcie mogło już ulec degradacji.
Odpowiednie kieliszki do wina są niezbędne przy degustacji, która ma ukazać wszystkie walory trunku. Dobrze jest zadbać o podstawowe zasady doboru odpowiedniego szkła do rodzaju wina. Zdecydowanie odradzam natomiast szaleństwo zakupowe. Niektórzy producenci namawiają, że kieliszki do wina powinny być dobierane z dokładnością do konkretnego szczepu (!), który pijemy. Śmiem twierdzić, że jest to bardziej niż zbędne. Uważam, że warto w domu mieć choćby tylko jeden czy dwa rozmiary kieliszków, ale wykonanych jakościowo.
Szklana karafka do wina jest pomocna, gdy degustujemy wina nieco starsze lub cięższe. Osoby, które pijają wina jedynie bardzo lekkie, świeże i młode, głównie białe mogą śmiało pominąć to akcesorium. Choć nie ukrywajmy, że samo przelewanie wina do pięknego naczynia to już element rytuału, który może tylko uzupełnić doświadczenie obcowania z trunkiem. Profesjonalna dekantacja uprawiana przez sommelierów w restauracjach jest zwyczajem, który jest odstępstwem od rutyny i doskonale wprowadza wyjątkowy nastrój. Szczególnie, gdy wiemy, że zaraz będziemy pić naprawdę dobre wino…
Dekanter jest ważny przy degustacji czerwonych win. Umiejętne nalewanie nie pozwoli osadowi nagromadzonemu przez lata dojrzewania dostać się do kieliszków. Karafka do wina spełnia również ważną funkcję napowietrzającą. Oddychanie zaokrągli taniny, ułoży wino i otworzy aromaty, które byłyby przytłumione lub nawet niewyczuwalne.
Z moich osobistych ulubionych gadżetów zdecydowanie mogę polecić wielorazowe korki. Te do win musujących są niezbędne, jeżeli nie rozlewamy całej butelki prosecco czy szampana od razu do wielu kieliszków. Przydatne są również silikonowe wielorazowe korki w zestawie z pompką, która pomoże usunąć część powietrza z butelki, a przede wszystkim zabezpieczyć wino przed aromatami – intruzami, które przechodzą z naszej lodówki wprost do wina.
Jeżeli wina nie polewa sommelier bardzo łatwo o plamę na obrusie. Za kilka złotych można temu zaradzić korzystając z wielorazowych dropstopów, które zapobiegają przypadkowym kropelkom czerwonego wina na ubraniach gości. Niskobudżetowa prostota, która działa przynosi mi najwięcej radości. Z wielu gadżetów rezygnuję – na przykład z winnego zeszytu, bo notatki prowadzę w telefonie, więc są zawsze ze mną. Uwagę kieruję w stronę inwestycji zarówno w edukację winiarską jak i dobre wino, które jest przecież tego wszystkiego sednem.
Balbina Kościelska
Doświadczenie w sprzedaży, marketingu, komunikacji i IT zdobywała mieszkając w Nowej Zelandii i Australii. Po powrocie do kraju, jej uwaga skupia się na podróżach gastronomicznych i doznaniach smakowych importowanych i krajowych win. W codziennej pracy wykorzystuje wiedzę zdobytą podczas kursów WSET 2 i WSET 3.