Kiedy słyszymy o Kastylii-La Manchy, nieuchronnie staje nam przed oczami postać błędnego rycerza i jego wiernego giermka, Sancho Pansy. Genialnie sportretowany przez Cervanteasa duet może stanowić świetną metaforę regionu winiarskiego, który łączy w sobie rustykalny charakter z ambicjami godnymi najsłynniejszego rycerza w historii literatury.
Podobno wino pojawia się w Don Kichocie aż 43 razy. I to pomimo tego, że główny bohater z dużą powściągliwością sięga po kieliszek (chętniej rzuca się na bukłaki z winem, biorąc je za olbrzyma). Nic dziwnego – już w czasach Cervantesa Kastylia-La Mancha słynęła z winiarstwa. Dzisiaj, z ponad 400 tysiącami hektarów upraw winorośli, region stanowi blisko połowę areału całej Hiszpanii i 6% – całego świata. Stamtąd pochodzi co czwarte wino opuszczające granice Hiszpanii. To głównie za sprawą tego regionu nieznana szerzej odmiana airén okupuje jedno z topowych miejsc w światowym rankingu nasadzeń.
Często region występuje pod skróconą nazwą La Mancha. Fani wina hiszpańskiego wiedzą jednak, że La Mancha to największa, ale nie jedyna apelacja regionu. Jest ich aż dziewięć, w tym, m.in. cenione Valdepeñas. Do tego dochodzą wina spod znaku Vinos de la Tierra de Castilla, wśród których można znaleźć niezłe perełki. Region jest też w awangardzie produkcji win pochodzących z jednej posiadłości, tzw. vinos de pago i pojedynczych winnic.
Nazwa regionu wzięła się od arabskiego Al Mansha, co oznacza spieczoną ziemię. Od czasu panowania Arabów niewiele się pod tym względem zmieniło – żar ciągle leje się z nieba na tamtejsze piaski. Jeśli dodamy do tego chłodne noce i mroźne zimy, dostaniemy przykład skrajnie kontynentalnego klimatu, w którym najlepsze wina powstają na znacznych wysokościach.
Przez długi czas La Mancha kojarzyła się głównie z tanimi etykietami i winem sprzedawanym luzem. Ale od lat trwa tam rewolucja zapoczątkowana przez ambitnych winiarzy, którzy w największej winnicy Europy dostrzegli potencjał tworzenia win oddającymi charakter tego wyjątkowego terroir. Początkowo duże nadzieję wiązano z międzynarodowymi odmianami, ale z czasem sztandar jakościowej zmiany w regionie powierzono tempranillo, występującym tutaj często pod nazwą cencibel.
Flagowa odmiana Hiszpanii stanowi aż jedną czwartą nasadzeń w La Manchy. Wiele z nich to stare, liczące po kilkadziesiąt lat krzewy, które w połączeniu z klimatem sprzyjają produkcji ekstraktywnych win, którym nie brak wyraźnej taniny, głębi, kwasowości, a nawet mineralności. Jeśli dodamy do tego coraz chętniej używaną francuską beczkę, dostaniemy nowoczesne, niepozbawione elegancji wina. Wiele z tych najlepszych pochodzi z uprawy ekologicznej, szczególnie popularnej w południowo-wschodniej Hiszpanii.
Na poprawę wizerunku win z La Manchy pracuje też gastronomiczny potencjał tamtejszych wino z tempranillo, które doskonale spisują się z lokalnymi specjałami, takimi jak pieczona jagnięcina, ser manchego, szynka serrano i chorizo. Poza tym nie od rzeczy będzie podać je do pasztetów i śródziemnomorskich dań na bazie makaronu.
Biorąc to wszystko pod uwagę, nie dziwi, że eksport win z La Manchy rośnie jak na drożdżach. Oczywiście przekucie ilości w jakość pozostaje podstawowym wyzwaniem, ale wiele win pokazuje, że nie jest to tylko walka z wiatrakami, ale coś, co przybiera już zupełnie realny kształt. To proces rozłożony na lata, ale właśnie dzięki temu za zupełnie rozsądną cenę ciągle można wytropić tam naprawdę dobre butelki, które śmiało mogą konkurować z tempranillo z północy Hiszpanii.
Sławomir Sochaj
OTRZYMUJ ARTYKUŁY O WINIE, INFORMACJE O NOWOŚCIACH I PROMOCJACH?
ZAPISZ SIĘ NA NEWSLETTER >
Sławomir Sochaj
Pisze o winie wplątanym w małe i duże historie, trendy rynkowe i związki z jedzeniem. Zaczynał od bloga Enoeno.pl, dzisiaj związany z Winicjatywą i Fermentem. Ma wrodzony problem z winiarską monogamią. To porzuci Hiszpanię dla Włoch, to zakocha się w niej znowu, by później i tak notorycznie zdradzać ją z Niemcami, Węgrami i Portugalią.