Sylwester po włosku
Jakie wino na Sylwestra? Szampan, cava, sekt? A może coś z Italii? Nie każdy wie, że pod włoskimi Alpami wyrósł Szampanii poważny konkurent w walce o sylwestrowe toasty i podniebienia rozkochane w najelegantszych bąbelkach. I nie chodzi wcale o prosecco, ale franciacortę. Jeśli jeszcze o niej nie słyszeliście, poczytajcie, dlaczego stała się ostatnio bohaterem najbardziej zawrotnej kariery w musującym światku.
Można natknąć się na opinię, że wydanie na franciacortę prawie tyle co za szampana musi być szaleństwem. A jednak ulega mu coraz więcej ludzi. I to pomimo, że jeszcze kilkadziesiąt lat temu mało kto o tym winie słyszał. Dziś tamtejsi producenci są tak z niego dumni, że krzywią się nawet na porównywania do szampana. I nie ma się czemu dziwić: na Sylwestra będą mogli wznieść toast za kolejny rok rekordowej sprzedaży, a drugi – za więcej niż pewny wzrost w przyszłym roku.
Dolce vita in my mind
Włosi uwielbiają anegdoty o początkach wielkich win, które powstały przez przypadek lub w niecodziennych okolicznościach. Nie inaczej jest z franciacortą. Oczywiście coś na kształt wina musującego robiono nad jeziorem Iseo nieopodal Brescii jeszcze w średniowieczu. Ale to rodzina Berlucchi stworzyła na początku lat sześćdziesiątych franciacortę robioną metodą szampańską. Na pomysł, by wykorzystać do jej produkcji metodę szampańską wpadł enolog Franco Ziliani, podobno przy dźwiękach “Georgia in my mind”…
Francuski szczep i wtórna fermentacja, z której słynęła Szampania, w Lombardii? Okazało się, że to działa. Z pomocą przybył młodemu winu włoski cud gospodarczy, który rodził się właśnie w Mediolanie i Brescii. Trudno było wyobrazić sobie lepsze bąbelki dla pokolenia dolce vita niż włoski “szampan”.
Nie dziwi, że bakcyla szybko połknęli inni producenci, których jest już ponad setka. Franciactorta dorobiła się renomy gwiazdy, a popyt we Włoszech i zagranicą rośnie jak na drożdżach. Niemała w tym zasługa ultrarestrykcyjnych norm jakościowych.
Nie taka szampańska
Producenci franciacorty nie przepadają za określeniem “metoda szampańska”, ani nawet nawet za neutralnym geograficznie określeniem “tradycyjna”. Wolą określenie metodo franciacorta. Mają w tym odrobinę racji, bo choć franciacorta podobnie jak szampan przechodzi drugą fermentację w butelce, to wino z Włoch musi dojrzewać na osadzie dłużej, bo aż 18 mesięcy. Włosi znacznie rzadziej stosują też dosage, czyli dodanie roztworu cukru.
Za to odmiany, z których robi się franciacortę i klasyfikacja win brzmią znajomo dla każdego miłośnika szampanów. Oprócz chardonnay franciacorta powstaje też z pinot noir, rzadziej z pinot blanc. Być może wkrótce dołączy do nich endemiczna dla Lombardii odmiana erbamat. Franciacorty najbardziej wytrawne mają oznacznie Pas Dosé, Dosage Zéro, Pas Opéré albo Nature, a wspinając się po drabince słodyczy mijamy kolejno szczeble Extra Brut, Brut, Sec i Demi-Sec.
Być może franciacortę czeka podobna kariera jak włoską modę. Nie bez przyczyny to właśnie poprzez skojarzenia ze stylem i elegancją wino to próbuje zawładnąć wyobraźnią konsumentów na świecie. Jest oficjalnym winem tygodnia mody w Mediolanie, a ostatnio – także w Nowym Jorku. Może pora na nową, sylwestrową modę we włoskim stylu?
Autor prowadzi bloga: www.enoeno.pl
Sławomir Sochaj
Pisze o winie wplątanym w małe i duże historie, trendy rynkowe i związki z jedzeniem. Zaczynał od bloga Enoeno.pl, dzisiaj związany z Winicjatywą i Fermentem. Ma wrodzony problem z winiarską monogamią. To porzuci Hiszpanię dla Włoch, to zakocha się w niej znowu, by później i tak notorycznie zdradzać ją z Niemcami, Węgrami i Portugalią.