Jakiś czas temu zapytaliśmy Was o wspomnienia związane z naszą marką. To już 10 lat odkąd jesteśmy razem, a więc dość czasu na kolekcjonowanie anegdotek, wspomnień, historii. Zasypaliście nas swoimi odpowiedziami i wybór zwycięzców konkursu był szalenie trudny.
Były tam opowieści wzruszające, zabawne, urocze i zaskakujące. Dziękujemy i liczymy na jeszcze więcej, za kolejne 10 lat.
Tymczasem, oddajemy Wam głos. Poniżej nagrodzenie historie.
Na swój wieczór panieński, który odbył się na koniec sierpnia, chciałam zakupić jakieś nowe, wyjątkowe wina, które miały umilić wypad z koleżankami na spa. Już jakiś czas otrzymywałam newsletter z „Kondrat Wina Wybrane” i doszłam do wniosku, że to dobra okazja, aby spróbować win z katalogu sklepu. Wina zarówno białe, jak i czerwone wszystkim bardzo smakowały. Szczególnie jedno pozostało w pamięci mi oraz moim kubkom smakowym, białe wino Castro Regio i uznałam, że fajnie byłoby mieć to wino także na naszym przyjęciu weselnym, które odbywa się 29.09.2022.
Narzeczony nie do końca był przekonany do mojego pomysłu. Argumentując to tym, że zapewne wina kosztują fortunę, płacimy za znane nazwisko i w sklepie dostaniemy równie smaczne wina. Jednakże, że przyszłej żonie się nie odmawia, złożył zamówienie w Kondrat Wina Wybrane i po kilku dniach pojechał je odebrać.
Wieczorem podekscytowany przywitał mnie w domu:
„Kochanie mam dla Ciebie niespodziankę”
„O wino” – skwitowałam.
„Wino? Ale jakie wino! Nie uwierzysz, odbierając zamówienie, Sommelier, swoją drogą bardzo sympatyczny i elegancki człowiek, widać było, że zna się na rzeczy (narzeczony jest dyrektorem handlowym bardzo czułym na element sprzedaży). No i zapytał, czy może mam ochotę spróbować jeszcze jakieś wino. No i wiesz jak to ja, żeby nie było łatwo, powiedziałem, że spróbowałbym białe, lekkie wino, do 30 złotych, najlepiej z cytrynowym finishem, które sprawi, że poczuje się, jakbym był we Włoszech. I voilà oto ono! Musisz spróbować, jest genialne”
Do końca wieczora narzeczony zachwycał się swoim zakupem, nie mogąc się nadziwić:
„Naprawdę smakuje jak we Włoszech!”
Przy okazji planując już kolejny wypad do sklepu:
„Tym razem spróbuje z czerwonym! Lekko słodkawe, z wyczuwalnym posmakiem wiśni i jagód, zobaczymy co on (Sommelier) na to.”
Dziękuje Konrad Wina Wybrane, że mogłam zobaczyć swojego narzeczonego tak podekscytowanego. A przy okazji udowodniłam, że warto słuchać przyszłej żony ;-)
Patrycja & Sebastian
Moja „Kondratowa kolekcja wspomnień”, jak się okazuje, jest naprawdę pokaźna i barwna.
🍷 Każda zakupiona butelka wina, będąca elementem wielu wspaniałych chwil, ma swoją własną historię: zaczynając od wyjątkowych celebracji, takich jak rocznica ślubu moich rodziców, przez okazje mniej huczne, aczkolwiek wciąż fantastyczne, jak spotkania z przyjaciółmi, na zwyczajnych, kontemplacyjnych wieczorach w domowych zaciszu przy kominku kończąc.
🎓 Warsztaty wina, które były niepowtarzalną okazją, by o winie dowiedzieć się więcej, by wino poznać z różnych perspektyw. Tak niezwykłe, że potem udział w nich podarowany został bliskiej osobie jako prezent urodzinowy.
🥘 Jak wino, to i nieodłączna jego partnerka — kuchnia. Gotować uwielbiam, jednocześnie zdarzały się eksperymenty kulinarne, które podsumować można było krótko: przynajmniej wino jest dobre… 😅!
🤼 Co może być zaskakujące, są też wspomnienia całkiem zaciętej rywalizacji! Aromabar był nieodłącznym elementem wielu imprez, podczas których losowaliśmy aromaty, a celem było odgadnięcie jak największej ich liczby. Z trafnością bywało różnie, ale przynajmniej mieliśmy zgodność co do tego, że aromaty siarki lub końskiego potu nie należą do najprzyjemniejszych.
Choć wspomnienia te są osadzone w jakże odmiennych kontekstach, to wbrew pozorom wiele je łączy: wspaniali ludzie, pozytywne emocje, dużo śmiechu.
Dziękuję ❤️
Bardzo cenimy sobie sklepy Kondrat Wina Wybrane, przy każdej okazji korzystamy z pomocy asystentów w ów sklepach lub doradztwie w sklepie internetowym, aby wybrać najlepsze trunki zarówno na prezent, jak i do własnej degustacji. Kiedy więc zbliżał się termin naszego ślubu, wybraliśmy się razem z narzeczonym wybrać kilka butelek na podarunki dla naszych najbliższych. Zwłaszcza zależało mi na wyborze pysznego wina dla mojej świadkowej, która była mi wielką pomocą w trakcie planowania, a przy okazji jest wielbicielką winnych trunków. Z pomocą konsultanta wybraliśmy wina, ale butelka wybrana dla świadkowej wyglądała tak obiecująco, że kiedy zasiedliśmy wieczorem do kolacji, otworzyłam i nalałam sobie i narzeczonemu.
„Przecież to wino na prezent!” – powiedział mój narzeczony. Śmiejąc się, odrzekłam, że przecież nie sprezentuję tak ważnej nam osobie wina, którego nie znam! Muszę najpierw sama wypróbować! Mój przyszły małżonek zaśmiał się, że znalazłam sobie dobrą wymówkę, aby spróbować tak specjalnego trunku. Oczywiście później wróciliśmy do Kondrat Wina Wybrane, aby dokupić brakującą butelkę, ale tym razem mój narzeczony zapobiegawczo dokupił jedno dodatkowo, gdyby kolejnej butelki zabrakło :)
Było to kilka lat temu, na wiosnę. Szykowałem się do randki z piękną kobietą, mieliśmy zrobić sobie piknik w Parku Skaryszewskim. Przygotowałem przekąski i wybrałem się po wino, oczywiście do sklepu Kondrat Wina Wybrane przy ul. Wierzbowej w Warszawie. Zdecydowałem się na In Cantos Nuragus di Cagliari, znakomite białe wytrawne wino z Sardynii, głównie dlatego, że spędziłem na tej wyspie cudowne wakacje. To był strzał w dziesiątkę. Wino świetnie pasowało do guacamole i greckiej sałatki, a moja partnerka była wniebowzięta. Dziś jesteśmy już po ślubie i często delektujemy się tym napojem bogów.
Nie mam z Państwa winami jednego konkretnego wspomnienia, za to wiele zapamiętanych miłych chwil. Letnich spotkań z przyjaciółmi przy winie na krakowskim Kazimierzu, zimowych wypadów na lampkę wina i coś pysznego, wszystkich tych spotkań towarzyskich, które organizowałam w domu i przy których zawsze pojawiało się jakieś z Waszych win. A nawet wypadów do cioci ze świętokrzyskiego, która zawsze czeka na butelkę pinot grigio i primitivo z Waszego sklepu i przecież nie mogę jej zawieść😊 Moje chyba najmilsze wspomnienie dotyczy bardzo zwykłych chwil, czyli zakupów w Waszym sklepie przy Dolnych Młynów. Czuję się tam zawsze ciepło przywitana, nigdy nie odczuwam stresu, aby podpytać o nowości, a potem i tak kupić któregoś z winnych ulubieńców. I cenię sobie to, że nawet nie muszę podawać nazwiska przy zakupach, bo Panowie z obsługi sklepu świetnie wiedzą, komu dopisać punkty do karty. Właśnie do takich miejsc najchętniej się wraca. Pozdrawiam i życzę kolejnych świetnych 10 lat!
Aktualnie mam 20 lat, mieszkam 100 kilometrów od Wrocławia. Gdy miałam 14 lat i dość niesforne uzębienie moi rodzice zdecydowali, iż będziemy jeździć do ortodonty do Wrocławia. Mój tato wieloletni miłośnik wszelakich trunków, szczególnie wina zawsze woził mnie na wspomniane wizyty do ortodonty. Korzystając z tego, że już byliśmy we Wrocławiu, zawsze po tych wizytach jeździłam z nim do Waszego sklepu. Tato wybierał przeróżne wina, a ja pod koniec zakupów mogłam sobie wybrać różne małe czekolady w cudownych smakach, które były przy kasie. Było tak za każdym razem, nawet wtedy, gdy pierwszy raz założyli mi aparat na zęby i powiedzieli, aby nie jeść nic przez kilka godzin, a już na pewno nic słodkiego. Jednak nie mogłam się oprzeć malinowej czekoladzie, która zdecydowanie była najlepszą, jaką w życiu jadłam. Wraz z wyrównaniem zębów coraz rzadziej mieliśmy okazje do was jeździć, nie pamiętam nazwy owej czekolady, jedyne to iż po otwarciu w jednym opakowaniu były dwie małe, osobne tabliczki o przepięknym różowym kolorze. Zachwyt nad ową delicją nadal nie minął, być może jeszcze kiedyś jej spróbuję. Nie wiem, czy nawet zęba bym za ten smak nie oddała!
Mam taki zwyczaj, że co roku przed świętami zamawiam większy zestaw win – bardzo różnych. Zawsze w tym zestawie jest kilka wyjątkowych butelek – jakiś champagne, dobre dojrzałe czerwone wino i kilka butelek jakichś oryginalnych białych win. Rok lub 2 lata temu przed świętami, wyjątkowo zamówiłem wina prosto do domu moich rodziców, bo wiedziałem, że u nich spędzam święta. Kilka tygodni wcześniej już po tym, jak paczka dotarła, byłem u nich w domu i wszystkie białe i musujące wina na specjalną okazję schowałem do drugiej lodówki tak, żeby były już chłodne. Nikt tam raczej nie zagłada zbyt często. Jakież było moje zdziwienie, kiedy w świąteczny poranek chciałem uszykować wina do obiadu – nigdzie ich nie mogłem znaleźć. Zacząłem nawet podejrzewać, że może mi się coś pomyliło i wina zamówiłem jednak do mnie do domu. Dopiero późnym popołudnie Mama poprosiła mnie, żebym zamówił jej to dobre wino, które ostatnio wypili z Tatą.
Tata nie wiedział, że w drugiej lodówce schowałem wina na święta i z rozkoszą i nie bez przyjemności wypili z Mamą wszystkie białe i musujące wina przeznaczone na święta. Od tego czasu kartonu z winami na święta nie otwieram aż do świąt.
Historia działa się w pamiętnym roku pandemicznym, jesienią 2020. Moja siostra brała ślub, ale żeby nie było za łatwo, państwo młodzi uroczystość postanowili wyprawić w Tatrach zamiast w Gdańsku, gdzie mieszkają… Mnie jako zadanie przypadło zamówienie wina, więc skwapliwie skorzystałam z oferty Kondrat Wina Wybrane. Nie pamiętam już, dlaczego nie udało się załatwić z lokalem weselnym bezpośredniej do nich dostawy, w każdym razie butelki miały przyjechać do Gdańska. W dzień dostawy byłam w pracy, więc niewiele myśląc, postanowiłam przekierować dostawę tamże. A warto wspomnieć, że pracuję na SOR. Zatem widok kuriera taszczącego kartony Kondrat Wina Wybrane do dyżurki lekarskiej wzbudził pewną konsternację wśród oczekujących… A mina mojego zmiennika, gdy zobaczył w dyżurce pudła wypełnione winem — bezcenna. Potem oczywiście butelki musiały przebyć jeszcze drogę Gdańsk-Poronin, więc pewnie w 10-letniej historii firmy było to jedno z bardziej podróżujących zamówień.
Jestem „gościem” Kondrat Wina Wybrane od kilku lat, odwiedziłem sklepy w Warszawie, Poznaniu, Bydgoszczy i Katowicach, regularnie odwiedzam BARaWino w Warszawie, dlatego anegdotami mógłbym sypać jak z rękawa, ale wybrałem jedną — właśnie z warszawskiego BARaWino: Listopad 2021, zimno, ciemno, kolejny lock down… Przez telefon z odbiorem własnym zamówiłem stojące w opozycji do pogody i sytuacji dwa kalifornijskie Indigo Eyes z deską serów. Wchodzę do pustego wyciemnionego wine baru — moje zamówienie już czeka. Wychodzę szczęśliwy, już czuję w nosie nuty dojrzałych wiśni, śliwek, fiołków i suszonych owoców… Nie wiem jak, nie wiem, kiedy mój słoneczny cabernet roztrzaskał się na chodniku. Na usta cisnęły się słowa Adasia Miauczyńskiego odbierającego wypłatę „ja pier…, kur..” Czy może być gorzej? Odniosłem ocalałe wino i sery do auta, wróciłem, by posprzątać, niestety kosza na Noakowskiego nie uświadczysz… Wracam więc do baru — nie muszę mówić, co się stało, kelner odbiera ode mnie potłuczone szkło. Nie poddaję się i kupuję kolejną butelkę. Miłe zaskoczenie! Dostaję wino za pół ceny, z odliczoną zniżką pracowniczą i napiwkiem, który wcześniej zostawiłem. Rzecz jasna nie o pieniądze w tej historii chodzi, a o gesty, których w Kondrat Wina Wybrane doświadczyłem wiele, to ta różnica, która sprawia, że czuję się u Państwa jak gość nie jak klient.
Mówi się, że wspólne zainteresowania, doświadczenia, czy upodobania pomagają. Nie sądziłam jednak, że ta stara prawda zrealizuje się w moim życiu w tak zaskakujący sposób.
Historia zaczyna się w aurze czarnych chmur. Ja, przedstawicielka firmy, która nie zrealizowała na czas zamówienia dla ważnego klienta. I Klient, nieprzejednany, kipiący złością, straszący sądem.
Emocje zwyżkują, iskry sypią się w niebo, negocjacje nie idą w dobrym kierunku. I kiedy sięgam do przybornika, by podać klientowi długopis do złożenia skargi, ten zahacza o korkociąg logowany „Kondrat Wina Wybrane”, które zamówiliśmy wraz z winami. Nie wiem, skąd się tam wziął. Kilka dni wcześniej mieliśmy w biurze imprezę firmową i prawdopodobnie pod moją nieobecność ktoś gościł w moim pokoju. Kto z nas nie zna klimatu firmowych bankietów 😉 Korkociąg wypada więc na stół, a ja widzę, jak przed chwilą jeszcze wściekły klient bierze go do ręki i przesuwając wzrokiem po napisie, w zamyśleniu uśmiecha się do siebie.
Atmosfera wyraźnie się rozluźnia, a temat schodzi na miłe wspomnienia (choć niestety, ich tajemniczej treści nie mam szansy poznać). Do złożenia skargi nie dochodzi, a klient wraca do nas jeszcze przy realizacji kolejnego projektu.
Do dziś przywołując w pamięci ten dzień, mam pewność, że ten mały, czarny przedmiot odegrał w tej historii niezwykle ważną rolę. Dla tego człowieka był wyzwalaczem jakichś miłych wspomnień, w moich oczach urósł zaś do rangi talizmanu przynoszącego szczęście.
Często zamykam oczy i widzę najpiękniejszy na świecie zachód słońca. W jego promieniach ja i mój mąż na dziobie katamaranu, wiatr we włosach, morska bryza na naszych twarzach. Sączymy wino, dookoła wspaniali ludzie śpiewają nam sto lat i dobrze nam życzą. A ta najpiękniejsza chwila to nasza 30. rocznica ślubu na Santorini z biurem podróży Rapalla i cudownymi dziewczynami od pana Marka Kondrata — Anią i Gosią. Od tej pory przygoda z winem trwa, uczestniczymy z mężem w kolejnych rewelacyjnych winiarskich wyprawach, degustacjach, kolacjach, webinarach. Wino dzięki Wam zaczęłam traktować z ogromnym szacunkiem i równie ogromną pasją. Mam wiele marzeń i celów do zdobycia na mojej winiarskiej drodze, a ich największym spełnieniem byłaby lampka dobrego burgunda w towarzystwie pana Marka Kondrata.
Moja anegdotka z cyklu „śmiechom nie było końca”, dotyczy oferty sklepu, w którym rano, jadąc do pracy do koszyka, dodałam kilka butelek wina, ale nie dokończyłam zakupów. Dzień w pracy okazał się bardzo długi, stresujący i nieprzyjemny. Gdy wreszcie dobiegł końca, o czym przypomniał mi kolega, który przyszedł powiedzieć, żebym już wychodziła. Zamieniliśmy kilka zdań na temat tego, co się działo, a ja szykowałam się do wyjścia. W sekundzie, gdy podniosłam komórkę, dostałam e-mail z Państwa sklepu przypominający o pełnym koszyku, który wyglądał na telefonie tak: Marek Kondrat: „Jagoda, wszystko OK?”. Pokazałam telefon koledze (też Markowi) i mówię: Widzisz, przynajmniej Marek Kondrat się zainteresuje co u mnie. Mina Marka nie-Kondrata BEZCENNA, gdyż nie wiedział o Państwa sklepie. Już wie, a z błędu wyprowadziłam go dopiero na drugi dzień :P
Wina naszej wspólnej dekady
Warsztat Wina na jesień
