Odbiór z automatów i punktów DPD Pickpup. Sprawdź!
Pierwsze miasto, jakie przychodzi do głowy na myśl o karnawale, to oczywiście Rio de Janeiro. Ale stolicy samby wyrosło przez lata sporo konkurentów na świecie. Jednym z nich jest Kapsztad, który tradycyjnie rozpoczyna sezon tanecznych pochodów mocnym uderzeniem na samym początku roku.
Podobnie jak jego odpowiednik brazylijski, także karnawał kapsztadzki ma swoje źródła w nieprawdopodobnym splocie kultur. Dość powiedzieć, że w RPA mówi się jedenastoma oficjalnymi językami, a ilość grup etnicznych, która składa się na 50-milionową populację kraju, jest jeszcze większa. Nic dziwnego, że to przylądkowe państwo zwykło nazywać się Krainą Tęczy.
Pochodną tej kulturowej mozaiki jest niezwykłe zróżnicowanie południowoafrykańskich win. Mówienie o wielu narodowościach tworzących winiarstwo krajów Nowego Świata brzmi jak banał, ale w RPA nabiera głębszego sensu. W kraju doświadczonym niegdyś przez segregację rasową doskonałe wina robią dzisiaj potomkowie Burów, Francuzów, Zulusów, Brytyjczyków i przybyszów z innych stron świata.
Dzięki tej różnorodności w ostatnich latach RPA przestało się kojarzyć z solidnymi, niedrogimi winami, a stanęło na czele nowoświatowej awangardy. Symbolem nowej energii jest Swartland, region, który przez ostatnie dekady przeszedł diametralną zmianę i dziś produkuje jedne z najbardziej poszukiwanych win Południowej Półkuli.
Nieco mnie znany, ale bardzo ciekawy jest region Robertson. Z pewnością to po wina stamtąd sięgnie w czasie karnawału wielu mieszkańców Kapsztadu. Region jest oddalony od metropolii o zaledwie 160 km. Nie może poszczycić się historią i sławą Stellenbosch czy Constantii, ani energią Swartland, ale za to tamtejsze pełne owocowej ekspresji wina są wprost stworzone do karnawałowej zabawy.
Klimat Robertson jest suchy i gorący, ale paradoksalnie powstają tam głównie białe wina ze szczepów nieprzepadających za upałami. Wszystko dzięki chłodniejszym nocom, systemowi kanałów i wapiennym glebom, które sprzyjają produkcji dobrych chardonnay. Ich kredowa mineralność bywa porównywana do Chablis (Robertson, podobnie jak region francuski był niegdyś pokryty morzem). Dzięki wysokiemu ph gleb dobrze radzi sobie tam też sauvignon blanc, który występuje także w wersji słodkiej.
W Robertson rośnie też odmiana-symbol RPA – pinotage. Nie jest to w żadnym razie przybysz z Europy, ale Afrykańczyk z krwi i kości. Odmiana powstała na początku XX w. za sprawą skrzyżowania pinot noir i cinsault. Lista aromatów, jakie oferuje, jest długa: wiśnie, śliwki, jagody, zioła, owoce tropikalne, mokra sierść, dym, ziemia i wiele innych. Lekki, rześki pinotage dobrze czuje się w towarzystwie drobiu, ale w czasie karnawału nie od rzeczy będzie poddać go próbie sashimi.
Owocowa głębia, mineralność, odrobina ciała i bezpretensjonalny styl tamtejszego chardonnay z kolei dobrze zagra z wieloma przekąskami, także tymi, którym nie brakuje soli. Nada się też świetnie na chwilę orzeźwienia po zejściu z parkietu. A jeśli będziecie szukać dla tych win rytmicznego brzmienia, południowoafrykańska scena muzyczna ma dla Was szeroką (i oczywiście różnorodną) ofertę muzyczną: od Die Antwoord po Miriam Makebę. Udanej zabawy!
Sławomir Sochaj
Dziennikarz i krytyk winiarski. Założyciel serwisu Kanał 750, w latach 2017-2023 autor magazynu Ferment i portalu Winicjatywa. W swoich reportażach, felietonach i artykułach, pisze o trendach, ciekawych miejscach na winiarskiej mapie świata i łączeniu wina z jedzeniem. Certyfikowany edukator Wines of Portugal i Spanish Wine Specialist. Współautor książki „Słowa o winie”. Podróżnik, sędzia polskich i międzynarodowych konkursów. Niestrudzony propagator kultury winiarskiej.