Darmowa dostawa zamówień powyżej 300 zł
Cava to jeden z najważniejszych i oczywiście najprzyjemniejszych składników tożsamości Katalonii. Katalończycy wznoszą nią toasty podczas Świąt, Sylwestra, karnawału, dnia zakochanych, Dnia Katalonii, słowem na okrągło. Do niedawna równie ochoczo po katalońskie bąbelki sięgała reszta Hiszpanii. Ale od jakiegoś czasu miano musującej wizytówki Katalonii zaczęło cavie doskwierać.
Ponad 90% wszystkich cav powstaje w regionie Penedés w okolicach Barcelony. Dzięki dodatkowej fermentacji już w samej butelce (tzw. metoda klasyczna) najlepsze cavy osiągają jakość szampanów, choć tworzone są z reguły z innych odmian: parellada, macabeo i xarello. Na świecie pije się rocznie ćwierć miliarda butelek tego wina.
Cava jest w Katalonii na tyle ważna, że doczekała się swoich wyborów miss. Każdego roku wybiera się Królową Cavy. W 2014 roku wybór padł na modelkę Annę Simon. Traf chciał, że świeżo mianowana królowa wystąpiła w sylwestrowej reklamie, wznosząc noworoczny toast… piwem. Wśród producentów cavy zagrzmiało. Posypały się ataki na modelkę, pełne zarzutów o zdradę tradycji i brukanie honoru królowej i samej cavy.
Nic dziwnego, że wino budzące takie emocje wplątało się także w awanturę polityczną. W 2005 r. po głosach katalońskich polityków, którzy odmówili poparcia kandydatury Madrytu w walce o igrzyska, część hiszpańskich klientów rozpoczęła bojkot cavy. Akcja nasiliła się po tym, jak na czele regionu stanął Artur Mas, który zaczął głośno domagać się niepodległości regionu i ogłosił, że Hiszpania okrada Katalonię (España nos roba).
Sprzedaż cavy drastycznie spadła. Nagle okazało się, że Hiszpanie zaczęli rozglądać się za cavą niekatalońską. Produkuje się ją w sąsiedniej Walencji, ale także Estremadurze czy Aragonii. Choć niegdyś mało popularna, szybko zaczęła zyskiwać na politycznej zawierusze. Cava z Walencji w ciągu zaledwie trzech lat podwoiła swoją sprzedaż. W niektórych kastylijskich sklepach pojawiły się nawet osobne półki dla cavy spoza Katalonii.
Przerażeni producenci cavy z Katalonii zaczęli podkreślać swoje przywiązanie do Hiszpanii. Szef imperium w Freixenet, José Luis Bonet Ferrer, powiedział w wywiadzie dla New York Times, że Katalonia powinna pozostać częścią Hiszpanii. Efekt okazał się jednak inny od zamierzonego. Tą wypowiedzią nagrabił sobie kolejny bojkot, tym razem… kataloński.
W całej dyskusji pojawił się jeszcze jeden interesujący wątek. Chodzi o korki, które pochodzą z Estremadury. Czy bojkotując cavę nie bojkotujemy hiszpańskich korków, pytają niektórzy. Albo: czy nie dostaje się rykoszetem Bogu ducha winnym butelkom produkowanym w Walencji? Nasuwa się od razu pytanie, czy Bogu ducha winna nie jest sama cava. Polityczne emocje w połączeniu z bąbelkami muszą prowadzić do paradoksów.
Zresztą jest i jaśniejsza strona całego zamieszania. Straty z Hiszpanii producenci cavy odrobili za granicą. Okazało się, że nowa sytuacja miała błogosławiony wpływ na eksport. Już dwie trzecie produkcji cavy eksportuje się poza Hiszpanię. W samych Niemczech czy Wielkiej Brytanii pije się więcej tego katalońskiego wina niż w Hiszpanii po wyłączeniu Katalonii i Aragonii.
Zgodnie z zasadą „gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta” bąbelki uleciały za granicę. Może to oznaczać koniec politycznego zacietrzewienia w Hiszpanii, a w takich krajach jak Polska dalszy wzrost zainteresowania cavą. Warto pamiętać, że gdyby nie była jednym z najlepszych win musujących świata, nie wzbudzałaby takich namiętności.
Sławomir Sochaj
OTRZYMUJ ARTYKUŁY O WINIE, INFORMACJE O NOWOŚCIACH I PROMOCJACH
ZAPISZ SIĘ NA NEWSLETTER >
Sławomir Sochaj
Pisze o winie wplątanym w małe i duże historie, trendy rynkowe i związki z jedzeniem. Zaczynał od bloga Enoeno.pl, dzisiaj związany z Winicjatywą i Fermentem. Ma wrodzony problem z winiarską monogamią. To porzuci Hiszpanię dla Włoch, to zakocha się w niej znowu, by później i tak notorycznie zdradzać ją z Niemcami, Węgrami i Portugalią.